czwartek, 21 listopada 2013

DREAM[Y]



Zdaje się, że czeka mnie w lutym coś interesującego. Razem z moim chłopakiem wybieramy się do Katowic na koncert zespołu Dream Theater. Będzie to dość ciekawe wydarzenie, choćby z samego faktu podróży. Dodam, że od celu jesteśmy oddaleni o przeszło 500 km - przemierzymy zatem prawie cały kraj tylko po to, aby o 20.00 pojawić w Spodku, wysłuchać nadmiernej ilości decybeli następnie wrócić (najpewniej jakimś przepełnionym busem). Rewelacja :D



Prawdziwym fanem zespołu jest mój chłopak, ja natomiast stanowię osobę do towarzystwa. Lubię mocniejsze brzmienia, ale muzyka progresywna raczej do mnie nie przemawia. Nie mogę jednak odmówić niebywałego talentu i umiejętności w grze na instrumentach całej ekipie. Jak dla mnie są wymiataczami, a to co robią na scenie ociera się o wirtuozerię. 


Od lewej mamy basistę - John'a Myung'a, giatarzystę - John'a Petrucci'ego, wokalistę - James'a LaBrie, klawiszowca - Jordan'a Rudess'a oraz perkusistę - Mike'a Portnoy'a.
Ten ostatni, w 2010 roku, odszedł z zespołu a na jego miejsce wskoczył inny Mike, Mike Mangini.
Zdarzenie to wywołało niemały smutek wśród fanów (w tym u mojego chłopaka). 

Tak prezentuje się obecny skład:


Malec z tyłu to właśnie Mangini. Co ciekawe, wraz z moim chłopakiem mieliśmy okazję zobaczyć go w Bydgoszczy przeszło tydzień temu. Oto kilka fotek z tego eventu. 



Wszystko działo się w ramach "Drum clinics with Mike Mangini" - czyli czegoś w rodzaju warsztatów dla perkusistów. 


Jeśli chodzi o odczucia związane z jego osobą (a mogłam zaobserwować pewne niuanse, gdyż stałam jakieś dwa metry od niego) to z pewnością wzrostem nie grzeszy. Jest to naprawdę niewielki i drobny człowiek. Uśmiechał się wręcz nieustannie (ale to chyba większość Amerykanów ma w naturze) i grał naprawdę szybko. Jedyne, do czego można się przyczepić to fakt, że nie chciał rozdawać autografów - nie mówiąc już o tym, aby zrobić sobie z kimś zdjęcie. Najlepiej jakby w ogóle nikt nie pstrykał fotek.


Całe spotkanie wyglądało dokładnie tak, jakby musiał w miły sposób "odbębnić" swoją robotę i się ulotnić. Doszła do nas wiadomość, że miał (niby) zaplanowany jakiś masaż pleców i pozaplanowa godzinka zniszczyłaby cały jego grafik. Nie wiem jaka była prawda, ale to zdarzenie przyćmiło cały jego urok. Pewnie Mike Portoy nie zachowałby się w ten sposób :P


Mój chłopak świeżo po premierze najnowszej płyty Dream'ów postanowił się w nią zaopatrzyć. Miał również wielką nadzieję, że Mike ją podpisze - jak już wiecie wyszła z tego lipa. Tak czy inaczej warto ją mieć w swoim zbiorze. 
Oto jak powyższy album prezentuje się zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Trzeba przyznać, że oprawa graficzna ich płyt to całkiem fajna sprawa. 





Tutaj kilka grafik z wnętrza książeczki albumu pt. "Dream Theater"










  Na koniec kawałek promujący cały album - dobry :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz